Kiedyś byłam
odważna. Może nie jakoś super odważna, ale odważniejsza niż
obecnie. Nie bałam się pływać na głębokiej wodzie w basenie,
nie bałam się korzystać z wyciągów narciarskich ani chodzić do
dentysty. Teraz, no cóż, mam z tym problem. Na basenie nie byłam
już ponad dwa lata. Nie dość, że stresuje mnie głębokość (tak
na marginesie, to obecnie basen jest płytszy niż wtedy, gdy uczyłam
się pływać, w czasie remontu zmieniono głębokość z 3,50m na
2,20m), to jeszcze obawiam się wszelkich chorób dermatologicznych,
które można złapać w kontakcie z wodą.
Do dentysty
chodzę, ale towarzyszy temu duży dyskomfort. Całe szczęście, że
mam sprawdzoną lekarkę, która zna mnie od dziecka i mogę
swobodnie powiedzieć jej, jak się czuję. W czasie jednej z wizyt
powiedziała coś, co utkwiło mi w pamięci: „To nie strach,
tylko brak pewności. Pewność została odebrana”. Bardzo to
do mnie trafiło. Uświadomiłam sobie, że dawniej, zanim trafiłam
do szpitala psychiatrycznego (w ogóle nigdy wcześniej nie leżałam
w żadnym innym szpitalu) byłam pewna, że jestem niezniszczalna. Że
zawsze sobie poradzę. Sama! Jednak przyszła choroba. Byłam
bezradna, zdana na pomoc i opiekę innych. Dla mnie to bardzo trudne.
Cenię sobie samodzielność.
Bardzo nie lubię,
gdy moja autonomiczność zostaje mi odebrana. Dosłownie i w
przenośni tracę grunt pod nogami, gdy siadam na wyciągu
narciarskim. Jakiś czas temu miałam mieć wykonany rezonans
magnetyczny głowy. Niestety nie udało się przeprowadzić badania.
Nie wiem, czy to strach przed nieznanym, lęk przez zamknięciem w
tubie czy obawa, że coś pójdzie nie tak. Długo się nad tym
zastanawiałam i chciałam sobie zracjonalizować tę sytuację.
Wyeliminować strach, lęk, obawy. Jednak moja głowa nie chciała
mnie słuchać. Zamiast przekonać się do bezpieczeństwa tego
badania, zaczęła kreślić czarne scenariusze typu pożar szpitala!
Za miesiąc mam kolejny termin rezonansu magnetycznego. Zobaczymy,
czy uda mi się przezwyciężyć paraliżujący lęk i poddać się
badaniu.
Dużo mam lęków
na co dzień. Boję się katastrof budowlanych, pożarów, wypadków
komunikacyjnych. Staram się unikać zatłoczonych miejsc. Tłum
ludzi też budzi we mnie strach. Wydaje mi się, że wielu z tych
rzeczy zawsze się bałam, ale nie umiałam tego nazwać. Myślałam,
że każdy tak ma i że to normalne. Dopiero będąc w szpitalu
dowiedziałam się, że tak nie powinno być. Trochę mi to
przeszkadza, te obawy, strach i lęk. Uczę się to wszystko oswajać.
Powtarzam sobie, że ludzie z natury są dobrzy, obiekty użyteczności
publicznej mają drogi ewakuacyjne, a większość kierowców to nie
samobójcy i dbają o bezpieczeństwo w czasie jazdy. Czasem to
pomaga, czasem nie.
Wiem, że wiele
osób zmaga się w swoim życiu z lękiem. Może ktoś z Was chce się
podzielić jakimiś swoimi sprawdzonymi sposobami jak sobie z tym
radzić? Zapraszam do dyskusji w komentarzach i na fb.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz