poniedziałek, 30 września 2019

II Kongres Zdrowia Psychicznego

Nadszedł czas na spóźnioną relacje z II Kongresu Zdrowia Psychicznego, który odbył się na początku czerwca bieżącego roku w Warszawie. Nawet się cieszę, że piszę o tym dopiero teraz. Już ochłonęłam, pewne rzeczy miały czas się zadziać i są już pierwsze efekty tego wydarzenia.
Kongres odbywał się w Pałacu Kultury i Nauki, a jego zakończenie miało miejsce na ulicach Warszawy w formie Marszu o Godność i finału akcji #stoppsychofobii. Wisienką na torcie było wręczenie Deklaracji Warszawskiej II Kongresu na ręce przedstawiciela rządu oraz apelu do parlamentarzystów o nieużywanie słownictwa psychiatrycznego w kontaktach ze swoimi przeciwnikami. 
Czy organizacja tej imprezy miała sens? Miała i to ogromny. Mimo tego, że media publiczne przemilczały ten temat. Wielka szkoda, bo nawet sam Prezydent Andrzej Duda objął Kongres honorowym patronatem. Jak widać to za mało, aby przykuć uwagę większości dziennikarzy.
Mimo wszystko, są realne efekty. Pozwolę sobie przedstawić listę opracowaną przez komitet organizacyjny Kongresu:
1. Minister Zdrowia Łukasz Szumowski powołał Pełnomocnika do spraw reformy w psychiatrii.  Stanowisko to powierzył Panu dr. Markowi Balickiemu
2. W Ministerstwie Zdrowia został powołany zespół do spraw pilotażu programu psychiatrii środowiskowej w ramach Narodowego Programu Ochrony Zdrowia Psychicznego. Do udziału w pracach zespołu zostały zaproszone również osoby z doświadczeniem kryzysów psychicznych, aktywnie działające na rzecz zmian w polskiej psychiatrii, w tym przedstawiciele Asystentów Zdrowienia.
3. Przedstawiciele Kongresu Zdrowia Psychicznego, a zarazem Fundacji eF kropka, Asystenci Zdrowienia, Anna Olearczuk i Krzysztof Rogowski zostali powołani do Rady do spraw Zdrowia
Psychicznego przy Ministrze Zdrowia.
4. Trwają pracę nad rozszerzeniem pilotażu w centrach zdrowia psychicznego, już w przyszłym roku mają objąć opieką do 6 mln. osób (obecnie ok. 3 mln.) i objąć swoim działaniem już wszystkie województwa.
5. Trwają pracę nad włączeniem kwalifikacji „Asystent Zdrowienia” do Zintegrowanego Systemu Kwalifikacji, czyli nad utworzeniem zawodu „Asystent Zdrowienia”.
6. Przy wsparciu Biura do spraw Pilotażu Narodowego Programu Ochrony Zdrowia Psychicznego, powstało Stowarzyszenie Asystentów Zdrowienia, którego prezesem została Pani Agnieszka Polak. Obecnie trwa procedura rejestracji stowarzyszenia.
7. Rada Ministrów przyjęła projekt noweli ustawy dot. specjalistów w ochronie zdrowia.
8. Rusza reforma psychiatrii dzieci i młodzieży.
Moim zdaniem to bardzo dużo! Myślę, że bez zaangażowania i pracy wielu wolontariuszy  oraz profesjonalistów, zmiany te nie miałyby miejsca. Cieszę się, że nareszcie jest słyszalny głos osób zajmujących się zdrowiem psychicznym oraz użytkowników psychiatrycznej służby zdrowia, czyli pacjentów. Mam nadzieję, że dalsze kroki przyniosą poprawę nie tylko w papierowym funkcjonowaniu systemu opieki zdrowotnej, ale będą odczuwalne także dla każdego człowieka w kryzysie lub tego, który właśnie opuszcza szpital.

Tekst powstał na podstawie materiałów komitetu organizacyjnego Kongresu Zdrowia Psychicznego

poniedziałek, 23 września 2019

Szacunek w szkole

Niedawno rozpoczął się rok szkolny, więc to idealna pora, aby podjąć trudny dla mnie temat. Temat, do którego sama zabieram się jak pies do jeża od dłuższego czasu. Przechodząc do sedna, powiem wprost, chodzi mi o szacunek do najmłodszych. A konkretniej jego brak ze strony nauczycieli i innych pracowników grona pedagogicznego. Ktoś mógłby mi zarzucić, że pewnie nie wiem, o czym mówię. Nie mam dzieci w szkole, a sama chodziłam do niej bardzo dawno. Jest to tylko częściowa prawda. Jestem pełnoetatową ciotką, matką chrzestną, która z pełnym zaangażowaniem poświęca swój czas na pomoc w wychowaniu dzieci. Fakt, nie zajmuję się dziećmi codziennie, jednak często odbieram je ze szkoły. Odrabiam z nimi lekcje, zaprowadzam na zajęcia dodatkowe, uczestniczę w ich życiu kibicując w zawodach sportowych, ale także czasem chodzę na zebrania lub indywidualne interwencje u nauczycieli, jeśli zajdzie taka potrzeba. Oczywiście wolałabym nie czyhać na nauczycieli po lekcjach, ale czasem sytuacja zmusza do pilnego kontaktu. „Moje” dzieci nie sprawiają problemów wychowawczych, mają bardzo dobre oceny. Więc o co mi chodzi? Dlaczego w ogóle się odzywam? Uważam, że wiele dzieci – a w zasadzie wszystkie – są ofiarami absolutnego braku szacunku ze strony nauczycieli. Nie chcę powiedzieć, że wszyscy pracownicy oświaty są do bani, bo na pewno znajdą się jednostki godne naśladowania. Mówię o ogólnej tendencji, którą obserwuję w szkołach.
Sytuacji, które sprawiły że zagotowała się krew w moich żyłach było wiele. Przytoczę tylko niektóre z nich, takie jak zgubienie kartkówki i wmawianie dziecku, że nie podpisało kartki (połączone z próbą wciśnięcia pracy innego dziecka). Obniżanie oceny za zastosowanie przemienności mnożenia, bo w kluczu odpowiedzi jest 5 x 3, a nie 3 x 5! Czy przywłaszczanie cudzej własności (i zgubienie jej!), tylko dlatego że dziecko miało ze sobą w szkole zabawkę, z której korzystało na przerwie. I jeszcze wisienka na torcie, jakże pedagogiczne zwracanie się do dziecka, chcącego podzielić się swoim wynikiem matematycznych obliczeń: „ A Ty to już się przymknij!” Brawo! Takich cudownych nauczycieli wykształciła demokratyczna Polska.
Zdaję sobie sprawę, że jest wiele przyczyn takiego stanu rzeczy. Nie chcę tego analizować, nikogo oskarżać ani usprawiedliwiać. Fakt, który mnie niepokoi, to to, że tacy pedagodzy wychowują nasze dzieci. Nie tylko nie uczą, ale przede wszystkim nie wychowują jak należy!
Kondycja psychiczna dzieci i młodzieży pozostawia wiele do życzenia, a stan psychiatrycznej służy zdrowia jest fatalny. Jednak czy to dziwne, kiedy dzieci są pozbawione odpowiednich wzorców prezentowanych przez szkołę? Wiem, że za wychowanie dzieci odpowiedzialni są przede wszystkim rodzice, jednak bardzo często, jeśli oboje rodzice pracują, w szkole dzieci spędzają nawet 8 godzin dziennie lub więcej! Siłą rzeczy nasiąkają tym, co przekazują im nauczyciele i wychowawcy w świetlicy.
Po co to piszę? Bo chce zwrócić uwagę na korelację między procesem wychowawczym, a zdrowiem psychicznym. Przecież to w szkołach pracują pedagodzy i psychologowie, którzy są na pierwszej linii frontu w wykrywaniu zaburzeń u dzieci i młodzieży. Szkoła powinna być miejscem, które dba nie tylko o zdawalność egzaminów kończących poszczególne etapy nauki, ale także miejscem socjalizacji i rozwoju dziecka. Wiem, że naraz , sama świata nie zmienię, ale nie zamierzam nic nie robić. Za każdym razem, kiedy pojawia się niepokojąca sytuacja, interweniuję i tłumaczę dziecku, co się wydarzyło i jak można postąpić. Szkoda tylko, że z reguły nie robią tego nauczyciele, a samo ich postępowanie pozostawia wiele do życzenia…

poniedziałek, 16 września 2019

Emocjonalna reanimacja

Lubię się rozwijać. W miarę możliwości biorę udział w wydarzeniach związanych ze zdrowiem, a szczególnie ze zdrowiem psychicznym i zdrowym społeczeństwem. Z okazji śląskich obchodów Międzynarodowego Dnia Zdrowia Psychicznego Fundacja Wielogłosu wraz z uniwersytetem SWPS zorganizowała konferencję „Rola społeczności w procesie zdrowienia osób po kryzysie psychicznym”. Jednym z gości tego wydarzenia był Daniel Fisher, amerykański badacz mózgu i serca, naukowiec, psychiatra, a zarazem pacjent psychiatryczny.

Daniel Fisher to postać o bardzo bogatym życiorysie, ale nie o tym chcę pisać. Tym, czym chciałabym się z Wami podzielić, jest nowatorska forma leczenia zaburzeń psychicznych oparta o jego własne doświadczenia i badania: e-CPR, czyli emocjonalna reanimacja. O tej metodzie można by napisać całą książkę, ale tutaj tylko zasygnalizuję jej główne założenia.

Ten tajemniczy skrót nie jest nazwą żadnego badania jak EEG czy EKG. Jego rozwinięcie jest bardzo proste:

E – emotional – emocjonalny

C – connect – nawiązanie więzi, współodczuwanie

P – emPower – wsparcie, dowartościowanie, wzmocnienie

R – revitalize – odbuduj życie drugiego człowieka w społeczności poprzez przywrócenie równowagi oraz ponowne nawiązanie kontaktów, wprowadzenie rutyny oraz przyjęcie ról społecznych

Podstawowym założeniem tej metody jest wzajemna pomoc, której można doświadczyć dzięki autentycznej, serdecznej więzi opartej na wzajemnym wsparciu. Samopomoc jest wzorowana na programie 12 kroków Anonimowych Alkoholików, który od wielu lat skutecznie pomaga ludziom na całym świecie.

Kryzys psychiczny, to kryzys emocjonalny, który jest naturalna reakcją na nadzwyczajne wydarzenie (może to być śmierć bliskiej osoby, huragan, utrata pracy lub jakakolwiek inna trauma). Osoba doświadczająca kryzysu wymyśla kreatywne sposoby, by siebie chronić. Te rozwiązania mogą być dla innych dziwaczne, niezrozumiałe, a nawet szalone. eCPR mówi, że te pozornie niezwykłe zachowania są swoistym systemem obronnym. Osoba przechodząca kryzys doświadcza wzmocnienia poprzez więź z osobą wspierającą, która daje nadzieję, na powrót do zdrowia.

Pierwsze pytanie, jakie według programu e-CPR należy zadać, to „Co Ci się przytrafiło?”, a nie, jak często pytamy, „Co jest z Tobą nie tak?”. Wymaga to relacji pełnej wzajemnego szacunku i stawia osobę w kryzysie i osobę wspierającą na tym samym poziomie w relacji. Nie ma podwładnego chorego i wszechwiedzącego lekarza lub terapeuty.

Zestawienie  głównych założeń metody e-CPR i tradycyjnego leczenia w zwięzły sposób przedstawia poniższa tabla.


Podejście tradycyjne
e-CPR
Więź emocjonalna
Zaangażuj się werbalnie zadając pytania, aby postawić diagnozę;
Powstrzymuj się od okazywania emocji, aby utrzymać granice
Przede wszystkim odczuwasz obecność innej osoby całym swoim jestestwem;
Wyraź emocje dzięki kanałom komunikacji, które pomagają w nawiązywaniu więzi

Wzmacnianie
Wytłumacz, oceń i napraw;
Specjalista wie, co jest niewłaściwe i wie, jak naprawić problem; specjaliści uważają, że mogą uleczyć osobę w kryzysie
Nie ma potrzeby wyjaśniać, naprawiać lub radzić drugiej osobie;
Poprzez siłę nawiązania więzi możemy razem eksplorować niepewność nieznanego; obie osoby odkrywają swoją mądrość poprzez połączenie dwóch serc, moc uzdrawiająca jest w relacji
Rewitalizacja
Cel: specjalista ulży w odczuwaniu symptomów człowiekowi, który nazywany jest osobą chorą
Cel: wspólne doświadczenie nowego życia i nowej nadziei



Z pewnością oba podejścia mają swoich zwolenników. Tradycyjna szkoła pozwala na minimalizację kosztów emocjonalnych po stronie lekarza. Osoba ta nie musi się w żaden sposób angażować w relację z pacjentem, czyni go osobą podwładną i pozbawioną praw. Metoda e-CPR zakłada pełne emocjonalne zaangażowanie osoby wspierającej, ale daje też szanse „chorującemu” na samostanowienie i czerpanie z własnego doświadczenia, jakim jest kryzys.

Z własnego doświadczenia wiem, że e-CPR daje ogromne szanse, sama też występowałam jako osoba wspierająca i doświadczyłam kosztów emocjonalnych z tym związanych. Mimo wszystko w generalnym rozrachunku uważam, że leczenie e-CPR powinno być dostępne dla każdego. Jestem ciekawa, czy dożyję takich czasów. Byłoby to cudowne!

Jeśli zainteresował Was ten temat i chcecie się dowiedzieć więcej, dajcie znać. Chętnie podzielę się swoją wiedzą.



Tekst powstał na podstawie materiałów warsztatowych autorstwa Daniela Fishera i Margaret Zawiszy

poniedziałek, 9 września 2019

Jak przeżywałam depresję?



Wróciłam do aktywnego życia i pisania po trzymiesięcznej przerwie. Trochę to były wakacje, trochę chorowanie i rekonwalescencja. Jest dobrze! I chwała Panu za to, że jest, jak jest. Jednak nie tak dawno nie było aż tak dobrze. Miałam problemy ze snem, z aktywizacją, z samostanowieniem i podejmowaniem decyzji. Było mi z tym źle. Czułam się bezradna i nawet użycie całej silnej woli, aby poczuć się lepiej, nie pomagało. W pewnym momencie skapitulowałam sama przed sobą. Powiedziałam sobie: „Ok, najwyżej nie będę wstawać z łóżka, pójdę do szpitala na jakiś czas. Tam też jest życie.” Trochę inne, kiedyś już o tym pisałam. Zawsze to jakieś życie.

Po każdej burzy kiedyś wyjdzie słońce. Trzeba tylko być cierpliwym, czas zawsze minie. Depresja też minie. Byłam taka bezradna, że nie pozostało mi nic innego jak „zgodzić” się na chorowanie (jakby ktokolwiek pytał mnie o zdanie). Zgodzić się na chorowanie, to zgodzić się na zdrowienie. I wtedy nastąpił przełom. Podczas wizyty u lekarza powiedziałam, jak się czuję, tak od serca. Dwa tygodnie wcześniej w czasie rozmowy z lekarzem stanowczo zaprzeczyłam depresji i podawałam masę argumentów popierających tezę, że myśli samobójcze są absolutnie naturalne i nie są żadnym objawem choroby. Ja to potrafię racjonalizować, zdolna jestem!

Dostałam nowe leki. Było trochę eksperymentowania, ale po pewnym czasie udało się znaleźć kompozycję, która mi pomogła. Dałam sobie duże przyzwolenie na luz i wszelką aktywność zredukowałam do minimum. Moim priorytetem był odpoczynek i uważność na samą siebie. Robienie tyle, ile mogę, a nie tyle, ile powinnam. Bałagan? Owszem, trochę mi przeszkadzał, bo był, nawet nadal czasem bywa. Pranie nie chce samo się składać i wskakiwać do szafy, ale jakoś w tym wszystkim nie utonęłam. Kwiatki nie uschnęły, a zwierząt domowych nie posiadam i być może to właśnie dzięki temu przeżyły.

Jak przeżywałam tę depresję? Na początku całkiem jej zaprzeczałam i nie dopuszczałam do siebie myśli, że znowu mogła mi się przydarzyć. Jak to możliwe, że znowu mnie zaatakowała? Codziennie biorę leki, dbam o rytmy dobowe, zdrową dietę i regenerację. Regularnie uczęszczam na psychoterapię. Korzystam z WRAP’a czyli Planu na zdrowie. Mam swoją skrzynkę z narzędziami poprawiającymi nastrój i potrafię z niej korzystać. Jestem też człowiekiem, a chorowanie (i tym samym zdrowienie) to rzecz ludzka. Zdrowie jest dynamiczne i zmienne. Nastawienie ma duże znaczenie i tym razem też okazało się kluczowe. Jednak nie chodzi mi o magiczne myślenie: „będę zdrowa”. Absolutnie nie! W momencie kiedy odpuściłam, kiedy pozwoliłam sobie na chorowanie (i tym samym zdrowienie), mój stan przestał się pogarszać, a zaczął się poprawiać. Czy to nie jest cudowne?

Może czasem wystarczy zaakceptować rzeczywistość i już sam ten fakt sprawi, że stanie się znośniejsza? Dla mnie uzdrawiające okazało się podejście pełne zgody na niedomaganie, na chorowanie, na życie na 20%, a nie na 120%.

Oczywiście pomocny był też lekarz i farmaceutyki. Warto z tego korzystać, bo po co się męczyć i próbować wyzdrowieć siłą woli?  Nikomu nie zabraniam afirmacji zdrowia, ale uważam, że warto korzystać ze sprawdzonych i skutecznych metod leczenia wszelkich  chorób, w tym  psychicznych.

poniedziałek, 2 września 2019

Nowy sezon



W tym roku wakacje zaczęłam wcześniej niż planowałam, bo już na początku czerwca. Było to trochę wymuszone ze względu na mój stan zdrowia. Organizm sam zaprotestował i wymógł na mnie odpoczynek. Jak dobrze, że ciało jest takie mądre i potrafi samo o siebie zadbać. Warto go słuchać, bo z doświadczenia wiem, że wychodzi to na dobre, mimo iż czasem psuje jakieś plany.

W drugiej połowie miesiąca wybrałam się nad Adriatyk. Nie lubię wakacyjnego gwaru ani turystycznych kurortów. Tak trafiłam do Baru, miasta u styku gór i morza.  Udało mi się tam znaleźć kilka spokojnych miejsc, takich jak port, park czy zaciszna kawiarnia. Z pewnością było to możliwe, gdyż było jeszcze przed sezonem.

Z racji panujących tam upałów, miałam bardzo niskie ciśnienie (mniej niż 70/50), więc pozwoliłam sobie zaszaleć. Skusiłam się na espresso! I co się okazało? Poskromiłam mój kofeinowy nałóg. Potrafię kontrolować picie kawy, nawet gdy jest pyszna i miałabym ochotę pić ją pięć razy dziennie. Znam swoją słabość w tym temacie, ale wyszłam zwycięsko z tej próby.

Był to mój pierwszy zagraniczny wyjazd na dłuższy czas (dwa tygodnie), od momentu kiedy zachorowałam kilka lat temu. Jestem z siebie dumna. Sama sobie gratuluję odwagi. Pokonałam kolejny z moich lęków. Zawsze to jakiś sukces. I to nie mały. Kolejny krok w powrocie do zdrowia i samodzielności. 10 lat temu nie przypuszczałabym, że można być tak dumnym z tak błahej sprawy jak samodzielny wyjazd na zagraniczne wakacje. Życie uczy i ciągle jest zaskakujące.

Kolejną część wakacji spędziłam w mojej ukochanej krainie.  Dzięki gościnności rodziny mogłam zaszyć się w środku lasu na styku województwa śląskiego, małopolskiego i świętokrzyskiego. Dużo zieleni, zboża i rzeka to krajobraz, w którym absolutnie wypoczywam. To właśnie tam odnajduję swój wewnętrzny spokój. Mogę spokojnie robić NIC. Siedzieć na ganku i patrzeć w dal. Mogę czytać książki. Mogę biegać po lesie i ćwiczyć boso na trawie. Mogę zbierać szyszki lub przyglądać się brzózkom tańczącym na wietrze. Kiedy są tu dzieci, przynoszą mi jaszczurki i małe żabki. Prawdziwa sielanka. Czuję się jak w piosence „O Lesie”, którą śpiewa Katarzyna Nosowska.

I tak minęły mi dwa miesiące. Wakacje skończyły się z początkiem sierpnia. Zdaję sobie sprawę, że mało kto może sobie pozwolić na dwa miesiące urlopu, ale w przypadku, gdy choroba zapuka do drzwi, należy się udać do lekarza i to on zadecyduje, ile przymusowego wypoczynku nam potrzeba. Z własnego doświadczenia wiem, że jeśli depresja jest lekka lub umiarkowana, trzy miesiące powinny absolutnie wystarczyć na powrót do zdrowia. Warto o siebie zadbać i pozwolić sobie na wypoczynek. A ja mogę jeszcze od siebie dodać, że miałam wyjątkowe szczęście, że depresja dopadła mnie w tym terminie. Słońce i ciepło z pewnością złagodziło jej przebieg, a poza tym wakacje to sezon ogórkowy, kiedy życie toczy się jakoś wolniej i mniej go szkoda na chorowanie.

Koniec końców, myślę, że ten przymusowy odpoczynek wyszedł mi na dobre. Dawno już tak o siebie nie zadbałam. Mam nadzieję, że na długo starczy mi sił, czego i Wam na ten nowy sezon życzę!







Zmiany, zmiany, zmiany!

 Ponad dwa lata temu, kiedy zaczynałam prowadzić tego bloga nie miałam żadnego pojęcia o stronach internetowych. Wybrałam jedyne narzędzie, ...