poniedziałek, 25 maja 2020

Dzień Mamy

Moja mama jest niezwykła. Chyba każde dziecko tak myśli o swojej mamie. W tej relacji dzieckiem jest się zawsze, bez względu na wiek. Owszem, z biegiem czasu ulega ona transformacji, ale mimo wszystko zawsze będę dzieckiem mojej mamy.
Ciekawe jak to jest być mamą? Skąd się czerpie siłę i energię, aby codziennie wstawać o 4 rano i gotować obiad przed wyjściem do pracy? Skąd się bierze pokłady cierpliwości i wyrozumiałości, a przede wszystkim, skąd się bierze wiarę we własne dziecko, że ono sobie samo w życiu poradzi? Bo bez takiej wiary chyba nie sposób wypuścić go ze swojego gniazda? O macierzyństwo jest pytań wiele i nie czuję się kompetentna, aby odpowiadać na jakiekolwiek z nich. Powód jest prosty. Nie jestem matką.
Matka to bardzo ważna osoba w życiu każdego człowieka. Odgrywa ogromną rolę w procesie wychowania i silnie wpływa na psychikę człowieka, także w jego dorosłym życiu.
Pozwolę sobie na trochę prywaty i opowiem o mojej mamie. Moja mama kocha dzieci, dlatego sama ma nas aż pięcioro. Uważam, że to nie lada wyczyn. Zwłaszcza bycie mamą i zarazem kobietą aktywną zawodowo, bo tak przez lata było w tym przypadku. W związku z czym więcej czasu na budowanie relacji z mamą mam od momentu jej przejścia na emeryturę, które miało miejsce już w moim dorosłym życiu.
Nie chce się skarżyć ani narzekać. Uważam (pewnie jak każde dziecko), że moja relacja z mamą jest jedyna i wyjątkowa. Mówię jej chyba prawie o wszystkim, (bo są takie rzeczy, o których nie umiem nawet rozmawiać sama ze sobą, może kiedyś się nauczę) o sukcesach, porażkach, obawach. Lubię z nią spędzać czas, chodzić na spacery, oglądać filmy (raz na pół roku), rysować jej zgadywanki na plecach zupełnie tak samo, jak wtedy, kiedy miałam kilka lat. Nie tylko kocham, ale właśnie lubię moją mamę i z tego jestem zadowolona. Wiem, że wiele osób ma bardzo niepoukładane relacje z rodzicami. Ja mam to szczęście, że moje są w miarę ułożone, chociaż nie zawsze takie były.
Piszę o tym nie po to, aby się chwalić, tylko po to, aby dać innym nadzieję. Nadzieję na dobre relacje. Każdą, nawet zagmatwaną relację z mamą, tatą, czy kimkolwiek innym z rodziny lub spoza, zawsze można odbudować, naprostować, stworzyć na nowo. Jak to się robi? Pisałam o tym tutaj i ten tekst chciałabym Wam dzisiaj przypomnieć.

wtorek, 19 maja 2020

sobota

Chyba każdy ma swój ulubiony dzień tygodnia. Dla mnie to sobota. Dlaczego? Nie zawsze wtedy mam wolne, często odbywają się różne warsztaty lub szkolenia, w których uczestniczę, dokształcam się. Mimo to, ten dzień jest dla mnie jakiś magiczny. Jest dniem odpoczynku po całym tygodniu. I dniem przed niedzielą, która u mnie zazwyczaj ma rodzinny charakter. Sobota, to taki dzień dla siebie, nawet jeśli z całego dnia zostaje mi tylko wieczór. Teraz w dobie koronawirusa porządek tygodnia u wielu osób został zachwiany, u mnie trochę też. Dlatego tym bardziej warto dbać o swoją sobotę, którą równie dobrze można mieć w poniedziałek, wtorek, środę, czwartek, piątek czy niedzielę. Każdy może wybrać taki dzień, który mu najbardziej odpowiada. Fajnie mieć taki czas dla siebie w całym tygodniu.
Przy tej okazji opowiem Wam o mojej ostatniej sobocie, 16 maja 2020. Bo w tych dniach było dla mnie coś nostalgicznego, ten ostatni piątek, ta ostatnia sobota, ta ostatnia niedziela…
Kilka dni spędziłam u rodziny na działce w lesie. Bardzo lubię tam wypoczywać, zawsze kiedy mam chwilę wolnego. Uroki przyrody są bezdyskusyjne, ale towarzystwo ma też duże znaczenie. Nie będę wymieniać wszystkich uczestników tego zbiorowiska, bo już sama nie wiem, co jest obecnie dozwolone, a co zakazane. Uchylę tylko rąbek tajemnicy. Byłam tam ze starszą siostrą.
Mam z nią bliską relację, dzieciństwo spędziłyśmy w jednym pokoju. Mieszkałyśmy razem, chyba do mojego 13 roku życia. Dokładnie już nie pamiętam, ale to szczegóły. W piątki wieczorem słuchałyśmy LP3, czyli Listy Przebojów Programu 3 Polskiego Radia. Była to przygrywka do mojej ulubionej do dzisiaj soboty. Ten program, to radio kształtowały mój gust muzyczny. Sama barwa głosu prowadzących zawsze kojarzyła mi się z domem i dawała mi pewne poczucie bezpieczeństwa.
Nawet w czasie studiów, gdy przez pewien czas mieszkałam za granicą, w piątkowe wieczory za pośrednictwem internetu słuchałam trójki. Taka mała namiastka domu.
I ten miniony piątek mógł się wydawać zwyczajny. Jak w każdy piątek w radiu była lista, a że mogłam jej posłuchać w towarzystwie siostry, trudno byłoby nie skorzystać z okazji do tak mile spędzonego wspólnie czasu. Lista jak lista, nawet nie zwróciłam uwagi na utwór na pierwszym miejscu. Mimo, że to był debiut na liście, nie wzbudziło to dla mnie żadnej sensacji. Kazik nie raz był przebojem tego zestawienia.
No i przyszła sobota. Wielkie poruszenie. Piątkowe notowanie listy zniknęło z interneru. Tak po prostu. Potem dalszy rozwój wydarzeń. Jakieś dziwne oświadczenie dyrektora o pomyłce w głosowaniu? Przez ponad 30 lat nikt się nie mylił, a teraz gdy pojawiła się piosenka o „szeregowym pośle w limuzynie na cmentarzu” to się, kurczę, pomylili? I w niedzielę przyszła ostatnia sjesta Kydryńskiego i tak chyba się skończyło moje ulubione radio... Na szczęście, mimo wszystko, pozostanie moja ulubiona sobota, o którą zawsze sama mogę zadbać, mimo że wydarzenia tego tygodnia przyniosły prawdziwą próbę mojej sobotniej pogody ducha. Bez względu na to wszystko i sobie i Wam życzę, aby Wasza i moja sobota była jak najczęściej.

poniedziałek, 4 maja 2020

Żeby mi się chciało...

Rzadko tak się dzieje, ale czasem kiedy wiem, że będę mieć więcej wolnego czasu, kupuję kolorowe magazyny. Zdarza mi się to może dwa – cztery razy w roku. I tak też było przed tegoroczną majówką. Zaopatrzyłam się w kilka tytułów, które kiedyś czytałam regularnie.
Biorę „Zwierciadło” i tam temat numeru to „Siła wieku” – tekst o ucieczce od kultu młodości. Na marginesie, tym razem dodatek specjalny o medycynie estetycznej i zabiegach odmładzających. Toż to dla mnie jakiś dziwny zbieg okoliczności. Bohaterkami artykułu były trzydziestoparoletnie kobiety, czyli moje rówieśniczki. Jednak trudno było mi się identyfikować z ich lękami przed kolejnymi zmarszczkami i starością. Nie chcę przez to powiedzieć, że nie mam zmarszczek, bo mam. Jedną ogromną na czole jak błyskawica Harry’ego Pottera i kilka innych też by się znalazło. Mam kilka siwych włosów, ale nadal się nie farbuję. Ostatnio pojawiły mi się jakieś przebarwienia pod okiem, ale jak mam iść do dermatologa w czasie epidemii? Myślę, że teleporada by tu nie pomogła. Też się starzeję, jak każdy człowiek. Jednak nie towarzyszy mi jakiś ogromny lęk przed starością. Oczywiście chciałabym jak najdłużej cieszyć się sprawnością, dobrym zdrowiem i energią do życia, ale myślę że żadne zabiegi medycyny estetycznej nie pomogą ani mi, ani nikomu innemu w utrzymaniu młodego ducha.
Tekst ten skłonił mnie ku refleksji, skąd u mnie taka akceptacja dojrzałości, skoro teoretycznie większość ludzi z mojego pokolenia od tego ucieka. Myślę sobie, że moje podejście może mieć kilka źródeł. Po pierwsze od zawsze fascynowali mnie starsi ludzie. Opowiadane przez nich historie, ich doświadczenia, były dla mnie niesamowite, magiczne. Mam nawet taką ponadpokoleniowa przyjaciółkę o której pisałam tutaj. Po drugie na co dzień mam kontakt z seniorami. Czasem mnie zaskakują, nie tylko swoim dystansem do życia, ale też opanowaniem i wytrwałością. Pozytywne nastawienie to u większości z nich standard. Być może jest tak, że faktycznie ta grupa seniorów, z którą mam do czynienia nie jest do końca reprezentatywna dla wszystkich. Niestety, nie dla wszystkich udział w zajęciach fitness jest standardem. Jednak mam prawo przypuszczać, że jeśli utrzymam mój zdrowy styl życia to za 40 lat nadal będę mogła cieszyć się względnym zdrowiem. Jeśli nie zgnuśnieję na kanapie przed telewizorem, tylko nadal będę chodzić na spacery i jeździć na rowerowe wycieczki, to istnieje większa szansa na utrzymanie pogody ducha. Myślę, że takie zabiegi antystarzeniowe są nie tylko mniejszym obciążeniem dla kieszeni, ale ich skuteczność również jest większa. Mają jeden spory ukryty koszt. Jest nim zaangażowanie, motywacja i chęć codziennego dbania o siebie, a wiadomo, że często jest tak, że po prostu człowiekowi się nie chce i pozostaje wtedy tylko modlitwa: „Panie Boże spraw, aby mi się chciało tak, jak mi się nie chce! Amen”.

Zmiany, zmiany, zmiany!

 Ponad dwa lata temu, kiedy zaczynałam prowadzić tego bloga nie miałam żadnego pojęcia o stronach internetowych. Wybrałam jedyne narzędzie, ...