Od kilku lat regularnie uczestniczę w warsztatach
psychoedukacyjnych. Jest to dla mnie miejsce zdobywania wiedzy,
ale przede wszystkim otwartej rozmowy z innymi.
Jest też źródłem inspiracji z życia innych osób, które podobnie
jak ja przeszły kryzys psychiczny (mają diagnozę choroby psychicznej).
Podczas jednego ze spotkań rozmawialiśmy o naszej motywacji do
życia. Padały różne odpowiedzi. Kogoś motywuje chęć napisania książki,
kogoś chęć przejścia na emeryturę. A ja? Po co żyję?
Co jest dla mnie najważniejsze?
Kiedyś chciałam dostać Złotą Palmę z Cannes, zdobyć może nie czarny,
ale przynajmniej zielony pas w judo. Jako nastolatka myśląc o końcu
świata, mówiłam sobie - na razie to nie nastąpi, za dużo mam do zrobienia.
Nie chcę być kokieteryjna, ale czuję się trochę człowiekiem bez ambicji.
Wydaje mi się że wiele moich planów odeszło wniwecz. Może nie tyle
co odeszło, ale bardzo przesunęło się w dół na mojej liście priorytetów.
To jaki jest teraz cel mojego życia? Kochać i być kochaną.
Tak mało, i tak wiele. Wszystko.
Cały świat. Nic więcej.
Nie ma dla mnie większego znaczenia, czy to jest miłość do/od siostry,
brata, rodziców, dzieci, ciotek, wujków etc.
To te wszystkie miłości są sensem mojego życia.
Oczywiście, ważny jest dla mnie rozwój, zdobywanie nowych umiejętności
i kompetencji. W tym zakresie treścią mojego życia jest czytanie książek
i praca z ciałem. Jest masa innych obszarów, w które inwestuje swój czas:
kontakty międzyludzkie, moje rośliny, różne formy odpoczynku i regeneracji.
Mimo wszystko, to co jest dla mnie priorytetem to kochać.
Kochać przez obecność, towarzyszenie, pomoc. Małe sprawy takie jak
wspólne śniadanie, dbanie o bliskich, o dom, o wspólnie spędzany czas.
To wszystko jest dla mnie wyrazem miłości.
Jak doszłam do takiej postawy, w której chyba całe życie jest miłością.
Czas poświęcany sobie jest miłością do siebie. Miłość do innych jest
czasem spędzanym z nimi.
Czy to kolejny etap mojego dorastania, czy efekt pandemicznej
rzeczywistości? Pewnie i jedno i drugie. Bezdyskusyjny jednak
jest fakt, że przez ostatni rok bardzo doceniłam możliwość
fizycznej obecności innych ludzi, szczególnie tych najbliższych.
Być! Być razem i we wspólnocie (choćby najmniejszej) to wielki komfort
i przywilej. Kochać i być kochanym to ogromne szczęście.
Dziękuję, że mogę tego doświadczać.