wtorek, 19 maja 2020

sobota

Chyba każdy ma swój ulubiony dzień tygodnia. Dla mnie to sobota. Dlaczego? Nie zawsze wtedy mam wolne, często odbywają się różne warsztaty lub szkolenia, w których uczestniczę, dokształcam się. Mimo to, ten dzień jest dla mnie jakiś magiczny. Jest dniem odpoczynku po całym tygodniu. I dniem przed niedzielą, która u mnie zazwyczaj ma rodzinny charakter. Sobota, to taki dzień dla siebie, nawet jeśli z całego dnia zostaje mi tylko wieczór. Teraz w dobie koronawirusa porządek tygodnia u wielu osób został zachwiany, u mnie trochę też. Dlatego tym bardziej warto dbać o swoją sobotę, którą równie dobrze można mieć w poniedziałek, wtorek, środę, czwartek, piątek czy niedzielę. Każdy może wybrać taki dzień, który mu najbardziej odpowiada. Fajnie mieć taki czas dla siebie w całym tygodniu.
Przy tej okazji opowiem Wam o mojej ostatniej sobocie, 16 maja 2020. Bo w tych dniach było dla mnie coś nostalgicznego, ten ostatni piątek, ta ostatnia sobota, ta ostatnia niedziela…
Kilka dni spędziłam u rodziny na działce w lesie. Bardzo lubię tam wypoczywać, zawsze kiedy mam chwilę wolnego. Uroki przyrody są bezdyskusyjne, ale towarzystwo ma też duże znaczenie. Nie będę wymieniać wszystkich uczestników tego zbiorowiska, bo już sama nie wiem, co jest obecnie dozwolone, a co zakazane. Uchylę tylko rąbek tajemnicy. Byłam tam ze starszą siostrą.
Mam z nią bliską relację, dzieciństwo spędziłyśmy w jednym pokoju. Mieszkałyśmy razem, chyba do mojego 13 roku życia. Dokładnie już nie pamiętam, ale to szczegóły. W piątki wieczorem słuchałyśmy LP3, czyli Listy Przebojów Programu 3 Polskiego Radia. Była to przygrywka do mojej ulubionej do dzisiaj soboty. Ten program, to radio kształtowały mój gust muzyczny. Sama barwa głosu prowadzących zawsze kojarzyła mi się z domem i dawała mi pewne poczucie bezpieczeństwa.
Nawet w czasie studiów, gdy przez pewien czas mieszkałam za granicą, w piątkowe wieczory za pośrednictwem internetu słuchałam trójki. Taka mała namiastka domu.
I ten miniony piątek mógł się wydawać zwyczajny. Jak w każdy piątek w radiu była lista, a że mogłam jej posłuchać w towarzystwie siostry, trudno byłoby nie skorzystać z okazji do tak mile spędzonego wspólnie czasu. Lista jak lista, nawet nie zwróciłam uwagi na utwór na pierwszym miejscu. Mimo, że to był debiut na liście, nie wzbudziło to dla mnie żadnej sensacji. Kazik nie raz był przebojem tego zestawienia.
No i przyszła sobota. Wielkie poruszenie. Piątkowe notowanie listy zniknęło z interneru. Tak po prostu. Potem dalszy rozwój wydarzeń. Jakieś dziwne oświadczenie dyrektora o pomyłce w głosowaniu? Przez ponad 30 lat nikt się nie mylił, a teraz gdy pojawiła się piosenka o „szeregowym pośle w limuzynie na cmentarzu” to się, kurczę, pomylili? I w niedzielę przyszła ostatnia sjesta Kydryńskiego i tak chyba się skończyło moje ulubione radio... Na szczęście, mimo wszystko, pozostanie moja ulubiona sobota, o którą zawsze sama mogę zadbać, mimo że wydarzenia tego tygodnia przyniosły prawdziwą próbę mojej sobotniej pogody ducha. Bez względu na to wszystko i sobie i Wam życzę, aby Wasza i moja sobota była jak najczęściej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zmiany, zmiany, zmiany!

 Ponad dwa lata temu, kiedy zaczynałam prowadzić tego bloga nie miałam żadnego pojęcia o stronach internetowych. Wybrałam jedyne narzędzie, ...