czwartek, 22 listopada 2018

Da się żyć!


Parafrazując księdza Kaczkowskiego powiem tak: Szału nie ma jest CHAD! Trzeba żyć i jakoś funkcjonować w społeczeństwie. Życie to nie tylko choroba.
Nadal niewiele mówi się o tej chorobie, a jeśli już to zazwyczaj w tym temacie wypowiadają się specjaliści – teoretycy. Chciałabym przedstawić Wam Marię – niesamowitą kobietę, która podobnie jak ja choruje na CHAD. Mam nadzieje że jej przykład przekona Was, że warto walczyć o normalne życie, bo mimo choroby jest to możliwe.
Marysiu, kiedy dowiedziałaś się o chorobie i jak ona wpłynęła na Twoje życie?
Pierwszy raz trafiłam do szpitala psychiatrycznego na oddział dzienny w wieku 23 lat. To był 1988 rok, i wówczas diagnozowano u mnie osobowość niedojrzałą. Po wyjściu ze szpitala przez kolejne lata nie leczyłam się. Uważałam, że skoro już byłam w szpitalu, to oni tam powinni mnie wyleczyć. Jednak tak nie było. Dopiero po 10 latach zadzwoniłam do szpitala i skontaktowałam się z lekarzem, bo było mi już bardzo ciężko. W zasadzie cały czas czułam się źle. Diagnozę choroby afektywnej dwubiegunowej usłyszałam dopiero w wieku 37 lat, czyli 15 lat temu. Od tamtej pory regularnie zażywam leki i dzięki nim czuję się znacznie lepiej.
Czy choroba uniemożliwiła Ci edukację, pracę?
Choroba może utrudniła mi pewne rzeczy w życiu, ale duże znaczenie mają tu też cechy charakteru.
Czy Twoje otoczenie jest świadome Twojej choroby?
To jest różnie, w pracy nie wiedzą że jestem chora. Zresztą przez te 15 lat chorowania nie spędziłam ani jednego dnia na zwolnieniu lekarskim z tytułu tej dolegliwości. Duże znaczenie ma na pewno fakt, że mam bardzo dobrze dobrane leki, a konkretnie jeden lek (kwetiapinę), który pozwala mi sprawnie funkcjonować i chroni mnie przed depresją lub manią.
Miałam taki moment w chorowaniu, że byłam przekonana, że jako osoba chora absolutnie nie nadaje się do związku, a już tym bardziej do zakładania rodziny. Czy Ty też miałaś podobne obawy?
Długo miałam przekonanie, że ogólnie jestem beznadziejna i do związku dojrzałam dopiero po psychoterapii. Wzięłam ślub w wieku 45 lat. Związek jest układem dynamicznym, nad którym potrzebna jest ciągła praca i ja nad moim związkiem pracuje.
Jaką częścią Twojego życia jest chorowanie, leczenie i zdrowienie?
Chorowanie i leczenie to może zaledwie promil mojego życia, ale zdrowienie to już 50 procent mojej aktywności
Czy jest coś ,co choroba Ci uniemożliwiła?
Niczego choroba mi nie uniemożliwiła – jeśli coś się nie udało, to wynikało to z wad charakteru, nawyków, a nie samej choroby. To nie jest tak, że przed chorobą byłam idealna, a potem nagle przyszła choroba i wszystko mi uniemożliwiła.
Czy uważasz swoje życie za normalne?
Tak.
Z czego w swoim życiu cieszysz się najbardziej?
Jest pełno rzeczy, które mnie cieszą, ale jest też wiele rzeczy, które mnie nie cieszą np. paskudna pogoda. Jestem na drodze i czerpię radość z bycia na drodze do spełnienia. Dobra farmakologia pozwala mi na zwykłe funkcjonowanie. Nie ma specjalnych skutków ubocznych i dzięki temu mogę funkcjonować jak wszyscy. Nie mam lęków, nastrój jest stabilny. Każdego dnia podejmuje pewien wysiłek, aby rozwijać siebie i pomagać innym, ale zanim sama się nie rozwinę, nie będę mogła pomagać innym.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zmiany, zmiany, zmiany!

 Ponad dwa lata temu, kiedy zaczynałam prowadzić tego bloga nie miałam żadnego pojęcia o stronach internetowych. Wybrałam jedyne narzędzie, ...