czwartek, 3 stycznia 2019

Noworoczne postanowienia i plany




Generalnie lubię mieć plany. Pomaga mi to ogarniać rzeczywistość. Jakiś czas temu pisałam o planie na zdrowie (link), a teraz – jak wiele innych osób – zabiorę głos w dyskusji o noworocznych postanowieniach.

Plan na życie, plan na siebie, plan na nowy rok – to bardzo dobre podejście. Pozwala w pewien sposób kształtować i porządkować środowisko, w którym się funkcjonuje. Nie jestem natomiast fanką styczniowych rewolucji, które w magiczny sposób mają zmienić rzeczywistość. Nie chcę siać tutaj defetyzmu, a raczej oszczędzić sobie i innym rozczarowań. Od kilku lat nie mam noworocznych postanowień i bardzo dobrze z tym funkcjonuję. Mam pewne plany, które chcę wdrożyć z początkiem roku (absolutnie nie 01.01 to wbrew pozorom kiepski termin na start, ale o tym dalej).

Jakie to pomysły i jak zamierzam je realizować? Po pierwsze w konstruowaniu tych zamierzeń wykorzystałam koncepcję S.M.A.R.T. Jest to zasada wspomagająca formułowanie celów w taki sposób, aby osiągnięcie ich było bardziej prawdopodobne. Każdy cel powinien charakteryzować się pięcioma cechami, których pierwsze litery w języku angielskim tworzą słowo SMART czyli „rozsądny, sprytny”:

1.      (Specyfic) Specyficzny

2.      (Measurale) Mierzalny

3.      (Achiavable) Osiągalny

4.      (Realistic) Realistyczny

5.      (Time oriented) Terminowy

Dla uporządkowania krótko opiszę poszczególne cechy. Specyficzny, czyli charakterystyczny i konkretnie zdefiniowany dla danej osoby (lub grupy). Mierzalny, a więc taki, który w łatwy i jednoznaczny sposób możemy zmierzyć. Osiągalny, czyli będący w zasięgu naszych możliwości. Realistyczny to taki, który uwzględnia zewnętrzne ograniczenia. Terminowy to osadzony w kontekście czasowym. O ile pierwsze cztery kryteria są jasne i – moim zdaniem – nie wymagają dłuższego komentarza, to ostatnie zagadnienie omówię trochę szerzej. Nowy cel ma często za zadanie zmienić nas, nasze przyzwyczajenia, postawy, zachowanie. Horyzont czasowy jest tutaj niezwykle ważny. Aby nowa czynność była trwałą zmianą, należy zrobić z niej nawyk. Nawyk to nasz druga natura. Z literatury i moich własnych doświadczeń wynika, że potrzeba minimum 10 tygodni, aby wyuczyć się nowego nawyku! Pokazuje to, że większość postanowień, których horyzont realizacji jest krótszy, sami już w momencie planowania skazujemy na niepowodzenie!

Jak wyglądają moje plany? Jest ich wyjątkowo mało, bo przygotowałam sobie tylko dwa zadania:

1.    Wyeliminuję pokarmy mięsne z diety

2.    Wprowadzę regularny cotygodniowy trening siłowo-interwałowy

Sprawdźmy teraz czy cele te są zgodne z powyżej omawianą koncepcją. Wyzwanie pierwsze jest specyficzne i konkretne (nie będę jeść mięsa). Łatwo to zmierzyć (są tylko dwa wyjścia: jem lub nie jem). Jest dla mnie osiągalny, gdyż już teraz mięso nie jest istotnym składnikiem mojej diety, a więc jego całkowita eliminacja nie powinna być zbyt odczuwalna. Realistyczny – jak najbardziej. Istotne zagrożenie wynikające z tego przedsięwzięcia to zwiększone ryzyko niedoboru żelaza. Aby temu zapobiec, przygotowałam sobie listę pokarmów roślinnych bogatych w ten pierwiastek i dodatkowo zaplanowałam kontrolne badania krwi. W tym wypadku horyzont czasowy nie jest aż tak istotny, jednak dopiero po 10 tygodniach będę w stanie stwierdzić czy udało mi się trwale zmodyfikować moją dietę, chociaż samo menu mogę zmienić z dnia na dzień. Drugi cel też jest jasno zdefiniowany i łatwo go zmierzyć (dodałam słowa regularny i cotygodniowy). Uważam, że jest osiągalny (mam abonament w klubie fitness) i systematycznie tam uczęszczam. Aby był bardziej realistyczny, zaplanowałam dokładny moment w tygodniu, kiedy będę go wykonywać (wtorek dopołudnia). Systematyczność jest bardzo ważna w aktywności fizycznej, jednak generalnie nie mam z tym problemu, gdyż sama 4 razy w tygodniu prowadzę zajęcia prozdrowotne dla innych i jest to moja praca.

Na koniec poruszę jeszcze temat terminu realizacji noworocznych postanowień. Stanowczo odradzam pierwszy dzień roku. Nowe plany z reguły wymagają dodatkowej aktywności i działania, natomiast tego dnia większość ludzi regeneruje się po sylwestrowej zabawie. Niepowodzenie już na samym początku (ojej zjadłam wczorajszy bigos, a tam było mięso!) może zniechęcić do dalszej pracy nad realizacją celu. Dla własnego komfortu jako datę rozpoczęcia wdrażania opisanych planów przyjęłam pierwszy poniedziałek stycznia. Dzięki temu w poprzedzających ją dniach mogę już mentalnie przygotować się do tych wyzwań. Być może już wcześniej uda mi się coś zacząć, a jeśli nie, to mam jeszcze chwilkę, aby się do tego przygotować.  Zmianę na lepsze trzeba nie tylko dobrze zaplanować, ale także być na nią gotowym. Jeśli jesteś gotowy, w każdej chwili możesz zacząć coś nowego i nie musisz czekać do początku kolejnego roku.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zmiany, zmiany, zmiany!

 Ponad dwa lata temu, kiedy zaczynałam prowadzić tego bloga nie miałam żadnego pojęcia o stronach internetowych. Wybrałam jedyne narzędzie, ...