Depresja
– jedna z najpopularniejszych i najbardziej oswojonych chorób
psychicznych. Wiele o niej można przeczytać w Internecie, trochę
osób przyznaję się do tego, że jej doświadczyło. Dzisiaj
zapraszam Was do rozmowy z Iloną, która stoczyła wygraną walkę z
tą chorobą.
Jakie
objawy spowodowały, że wybrałaś się do psychiatry?
Czułam się źle, było to ogólne
zniechęcenie do wszystkiego o wiele większym natężeniu
i długotrwałe obniżenie nastroju. Teraz też bywam smutna,
ale jestem pewna, że to minie. Wówczas, w czasie choroby, nie byłam
w stanie sobie wyobrazić, że ta beznadzieja minie. Byłam
przekonana, że dalej w tym beznadziejnym stanie będę musiała żyć.
Chciałam, żeby moje życie się zakończyło. Nie miałam odwagi
sobie odebrać życia. Być może był to rozsądek, ale jako osoba
wierząca modliłam się o śmierć. Najlepiej męczęńską. Bardzo
chciałam, aby była to choroba którkotrwała i intensywna.
Najlepiej nowotwór. Teraz widzę w tym krzyk o troskę i opiekę.
Być może miałam nadzieję, że zmieni to sytuację w mojej
rodzinie. Istotnym objawem było też spowolnienie ruchowe. Czas od
momentu postanowienia działania do rozpoczęcia czynności był
bardzo długi. Chodzi mi tu o proste rzeczy jak ubranie się, czy
ścielenie łożka. Przy tym wszystkim cały czas prowadziłam
normalne życie. Chodziłam na zajęcia, studiowałam. Miałam
zaburzony sen. Bardzo wcześnie, np. zaraz po powrocie do domu około
17 kładłam się do łóżka. Do psychiatry poszłam, gdyż
przypadkiem trafiłam w Internecie na artykuł o depresji i
pomyślałam, że to o mnie. Było to 15 lat temu i wogóle nie
słyszałam wcześniej o tej chorobie, mimo że studiowałam
pielęgniarstwo (byłam na II roku, psychiatria była na III). Nie
znałam nikogo, kto by miał tą chorobę.
Jak
wyglądało Twoje leczenie?
Leczenie było farmakologiczne,
przyjmowałam dwa leki. Pierwszy z nich był nieskuteczny
i odczuwałam dużo skutków ubocznych. Kolejny zadziałal już
po dwóch – trzech tygodniach. Cała kuracja trwała mniej niż
rok. Psychiatrę odwiedzałam raz na miesiąc.
Jak
wyglądało Twoje funkcjonowanie w czasie leczenia?
Początkowo nic nie dawało mi
przyjemności i wszystko wdawało mi się górą nie do zdobycia.
Przerżała mnie myśl o wyjściu z domu, spotykaniu ludzi, rozmowy z
nimi. Lek zaczął działać wiosną. Pogoda byłą prawie letnia.
Zmieniłam garderobę na bardziej kobiecą, poszłam do fryzjera,
obcięłam się i ufarbowałam włosy. Kupiłam kilka sukienek i
spódnic. Miałam ochotę spotykać się z ludźmi i wychodzić
na uczelnie. Uczyłam się i widziałam tego sens. Zaczęłam wtedy
myśleć dobrze o sobie i o innych ludziach. Z perspektywy czasu
oceniam, że te różowe okulary były efektem zażywania leków.
Kiedy odstawiłam leki, to mniej więcej po miesiącu ten stan
euforii minął i wrócił do normy. Świat nie był już taki
różowy, ale był normalny. Rzeczywistość była do zaakceptowania.
Mogłam w niej normlanie funkcjonować.
Jak
wyglądały wizyty u psychiatry?
Lekarka pytała mnie, jak się
czuje, wizyty były bardzo krótkie, z wyjątkiem pierwszej, którą
w dodatku poprzedzało spotkanie z psychologiem. Ono trwało
długo, około 2h. Na pierwszej wizycie dostałam test BECKa i z
testu wyszedł na szczęscie średni stopień depresji. Bardzo mnie
to ucieszyło, bo bałam się, że będę musiała iść do szpitala.
Czy
lekarka dawała Ci nadzieję na odzyskanie zdrowia?
Nie pamiętam, żeby lekarka mówiła
coś o rokowaniach. Wizyta miała charakter bardzo techniczny,
lekarka nawet nie utrzymywała ze mną kontaktu wzrokowego i była
mało empatyczna. Mimo tego jej leczenie odniosło skutek.
Jak
w perspektywie czasu oceniasz, czy ta choroba wpłynęła na Twoje
życie?
Wpłynęła i to w bardzo pozytywny
sposób. Nie pojawiła się żadna cudowna zmiana. Pamiętam, że gdy
wróciłam do normalności, umiałam się cieszyć codzizennością,
bo wiedziałam, że może ona być piekłem. Zaczęła mnie
cieszyć zwyczajność, zdrowie zaczęło mnie cieszyć i doceniłam
to, że mogę rano wstać i wyjść z domu. Intensywność radości z
codzienności zmniejszała się z czasem i wydaje mi się, że po
tylu latach trochę już o tym zapomniałam. Z perspektywy tych 15
lat to widzę, że dzielę życie na dwa etapy: z przed i po
depresji. Teraz, jak patrzę na chorobę, widzę to jako
dekompensację. Na tamten moment zorientowałam się, że coś w moim
życiu jest nie tak. Zaczęłam nieudolnie i bez planu zmieniać je
małymi krokami, np.: wyprowadziłam się z rodzinnego domu,
dwukrotnie podejmowałam psychoterapię (nie ukończyłam żadnej z
nich), próbowałam wejść we wspólnotę chrześcijańską, do tego
doszedł wyjazd z kraju. W moim odczuciu były to dramatyczne próby
zerwania z tym, co było przed chorobą i zastąpienia tego, co
wydawało mi się złe, czymś dobrym, ale towarzyszył temu chaos i
brak ukierunkowania. Myślę, że sytuacja ta zatoczyła koło –
po powrocie do kraju wróciłam do rodzinnego domu i na nowo się
wyprowadziłam, ale już z własnym planem. Rozpoczęłam drogę
do siebie, drogę do domu w sensie duchowym. Rozpoczęłam kolejną
psychoterapię (którą tym razem mam nadzieję ukończyć). Moim
wcześniejszym działaniom towarzyszyło uczucie niepokoju, poczucie
tymczasowości i kruchości.
Dziękuję
bardzo za rozmowę.
Dziękuję.
Każdy, kto szuka wsparcia w trudnych chwilach, powinien zwrócić uwagę na https://psycholog-ms.pl/. To miejsce, gdzie można znaleźć profesjonalną pomoc psychologiczną. Dzięki szerokiemu zakresowi specjalizacji, terapeuci są w stanie dostarczyć skuteczne rozwiązania dla wielu problemów.
OdpowiedzUsuńWsparcie psychologiczne jest szczególnie potrzebne w sytuacjach kryzysowych, takich jak utrata bliskiej osoby czy poważne zmiany życiowe. Sesje z psychologiem pomagają w uporządkowaniu myśli i emocji, co ułatwia radzenie sobie z trudnościami. Informacje o dostępnych usługach można znaleźć pod adresem https://www.terapiapoznan.pl/. Ważne jest, aby pomoc była dostosowana do indywidualnych potrzeb każdej osoby. Profesjonalne podejście psychologa pozwala na skuteczną pracę nad problemami emocjonalnymi.
OdpowiedzUsuń