Hejt to nie tylko obraźliwy lub
agresywny komentarz. To także działanie przejawiające wrogość,
agresję i złość wobec kogoś w Internecie. W minionych dniach
doświadczyłam tego na własnej skórze. Nigdy nie przypuszczałam,
że treści zamieszczane tutaj, na blogu, mogą wywołać takie
emocje. Emocje które spowodują radykalne działanie. Dokładnie
chodzi mi o sytuację związaną z zablokowaniem postów
informujących o wpisach na blogu publikowanych na facebooku.
Wielu
z Was wie, że blog ma swój fanpage. I to właśnie przede wszystkim
tam udostępniam wiadomości o nowych wpisach. To jedyne miejsce w
Internecie, gdzie pojawiają się wszystkie linki do bloga. W
zależności od treści wpisu udostępniam go też na różnych
grupach tematycznych: poświęconych tematyce psychologicznej,
grupach wsparcia dla chorych i ich bliskich. Posty te są
zatwierdzane przez administratorów grup, zazwyczaj są lubiane,
czasem wywołują dyskusje. Często są udostępniane przez inne
osoby na ich prywatnych tablicach, stronach lub w innych grupach
o podobnej tematyce. Jakiś czas temu na jednej z grup ktoś
skrytykował pojawienie się mojego posta, ale inni użytkownicy
grupy stanęli w jego obronie, za co bardzo dziękuję. Dzięki sile
facebooka moje teksty docierają nawet do 1000 osób, 90% ruchu
generują wejścia z tego portalu lub aplikacji. Nic dziwnego, tak
najprościej i najszybciej. Nie trzeba nawet sprawdzać poczty, po
prostu informacja o tekście jest szybko dostępna. Na moim blogu nie
ma reklam, w żaden sposób na nim nie zarabiam. Moją jedyną misją
jest szerzenie wiedzy o zdrowiu psychicznym, zdrowych relacjach
międzyludzkich i innych tematach z pogranicza psychologii,
psychiatrii i codziennego życia. Staram się pisać teksty tak, aby
były wartościowe dla odbiorcy i wiem, że takie są. Jeszcze raz
dziękuję za wszystkie wiadomości prywatne, które do tej pory
otrzymałam. Cieszę się, że mogę innym pomóc w taki sposób.
Zdaję
sobie sprawę, że nie każdy musi być fanem mojego bloga. Każdy ma
swój gust i prawo do wybierania takich treści, którymi się
interesuje. Co zrobić, żeby nie czytać o moim blogu? Wystarczy
zablokować sobie moje posty, ale – UWAGA – nie trzeba od razu
zgłaszać ich jako tekstów wulgarnych i obraźliwych. To już
lekka przesada. Na szczęście tym razem facebook po mojej
interwencji w ciągu 24godzin "odblokował bloga". Jednak
przez ten czas nawet w messengerze nie mogłam przesłać adresu
bloga, takie wiadomości były zatrzymywane ze względu na
"naruszenie norm społeczności". Kuriozum!
Jeśli
jesteś moim czytelnikiem i nie chcesz przegapić żadnego wpisu,
gorąco zachęcam do subskrypcji (podaj adres e-mail w okienku po
prawej stronie, poniżej wtyczki fb). Mam nadzieję, że w ten sposób
żaden post Ci nie umknie. Mam też nadzieję, że taka sytuacja (z
blokadą bloga) już się nie powtórzy, z drugiej strony jeśli ktoś
zrobił to raz, może podjąć kolejne działania.
Mam
nadzieję, że była to sytuacja incydentalna i już się nie
powtórzy, jednak mimo wszystko zapraszam do korzystania z
subskrypcji. Wystarczy że sprawdzisz pocztę, a znajdziesz tam
wiadomość o nowym wpisie. Posty są publikowane zawsze we
wtorek i piątek rano, jeśli nie otrzymacie e-maila, sprawdźcie
spam. Czasem może coś zabłądzić, ale generalnie powinno działać.
Zastanawiam się też czy założyć na fb zamkniętą grupę dla
czytelników bloga. Dajcie znać w komentarzach, co sądzicie o tym
pomyśle. Pocieszający jest tylko fakt, że blog wywołuje skrajne
emocje, miłość i nienawiść są bardzo blisko siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz