poniedziałek, 25 lutego 2019

Tak, biorę!

Leki – temat rzeka. Farmakoterapia ma wielu przeciwników i zwolenników. Wiem, że jest to ważny,
 a zarazem drażliwy temat dla wielu osób. Dotyczy on nie tylko chorych, ale także ich najbliższego otoczenia, w którym zawsze znajdzie się samozwańczy specjalista z dobrymi radami.
Moja osobista przygoda z lekami zaczęła się dopiero kilka lat po tym, jak zgłosiłam się do psychiatry. Pierwsza lekarka, u której byłam na 3 wizytach, nie zauważyła u mnie żadnych objawów wymagających farmakoterapii. Myślę, że wynikało to z dwóch przyczyn. Po pierwsze na wizytę czekałam około 3 miesięcy i w tym czasie mój stan znacząco się poprawił. Po drugie nie byłam do końca szczera w rozmowie i sprytnie kamuflowałam swoją chorobę (chociaż, czy psychiatra nie powinien być bardziej wyczulony na zachowanie pacjenta, a nie tylko na werbalny przekaz?). W tym momencie zalecono mi poszukanie terapii grupowej. Poinformowano mnie, że moje zaburzenia są typowe dla okresu dorastania, a miałam już 26 lat! Po dwóch latach mój stan zdrowia zdecydowanie się pogorszył i poszukałam następnego lekarza, tym razem takiego, u którego na wizytę nie musiałam czekać. Natychmiast otrzymałam diagnozę depresji i przepisano mi antydepresant. Na koleją wizytę przyszłam po dwóch tygodniach. Przez ten czas regularnie zażywałam lek i zgodnie z zaleceniami stopniowo zwiększałam jego dawkę. Potem już zaczęła się żonglerka. Co dwa tygodnie chodziłam na wizytę i co dwa tygodnie dostawałam nowe specyfiki. Po jednych czułam się lepiej, po innych gorzej. Jeśli występowały jakiekolwiek skutki uboczne rezygnowałam z przyjmowania leku, o czym informowałam w czasie wizyty. Trwało to pół roku i przerobiłam wtedy wiele lekarstw. Żadne nie było trafione. Lekarka nie przeprowadziła żadnej psychoedukacji na temat prowadzonej farmakoterapii. Nie zostałam też zakwalifikowana do psychoterapii. Na grupową, podobno byłam "za zdrowa", na indywidualną trzeba było czekać. Choroba nie czekała, rozwijała się swoim rytmem. I tak doszło do manii wywołanej podawaniem antydepresantów. Jak wiadomo, jednym z podstawowych objawów manii jest przekonanie chorego o swoim absolutnym zdrowiu, zatem bez wahania odstawiłam leki i zaprzestałam kontrolnych wizyt u psychiatry. Czułam się zdrowa. Po kilku miesiącach czas prysł i znowu byłam w fatalnym stanie. Lekarka, u której się leczyłam, odmówiła dalszej współpracy. Podobno nie wiedziała jak mi pomóc. Trafiłam do kolejnej lekarki i - chyba pierwszy raz – była to kompetentna osoba. Przez dwa miesiące próbowała mi pomóc farmakoterapią ambulatoryjnie, jednak nic nie skutkowało. Skończyło się hospitalizacją. W czasie miesięcznego pobytu udało się dobrać leczenie, które pomagało. Podstawą był lit – stabilizator nastroju. Od tego czasu biorę leki regularnie i bez buntu, chociaż po pewnym czasie leczenie trzeba było zmodyfikować ze względu na skutki uboczne. Tabletki towarzyszą mi każdego dnia, już ponad 3 lata. Mój stan zdrowia systematycznie się poprawiał i od ponad roku jest stabilny, na dobrym, wyrównanym poziomie. Wiem, że w dużej mierze zawdzięczam to lekom, chociaż regularnie korzystam też z indywidualnej psychoterapii i psychoedukacyjnej grupy wsparcia. Tak wygląda moja przygoda z lekami, u każdego ta droga może być inna.
Po tych doświadczeniach, trwających razem już blisko 7 lat z pewnością stwierdzam, że leki mi pomagają. Uważam, że jest to skuteczniejsza metoda niż samoleczenie się alkoholem lub innymi środkami psychoaktywnymi. Leki są pod stałą kontrolą nadzoru farmaceutycznego. Owszem, mają dobre i złe skutki, jak wszystko. W wielu chorobach leki mają skutki uboczne. Popularna w onkologii chemioterapia niesie ze sobą ogromne ryzyko działań niepożądanych, jednak chorzy z reguły przyjmują ją, i cieszą się, że zostali do takiego leczenia zakwalifikowani. Oczywiście trzeba być czujnym i obserwować swój organizm. Zgłaszać pojawiające się dolegliwości. Obecnie na rynku jest dostępnych wiele substancji, które mogą pomóc w zdrowieniu i korzystanie z nich nie powinno być jakąś ujmą na honorze. Braku żelaza, nadciśnienia, ani cukrzycy nie leczy się silną wolą. Faktem jest, że dla ogólnego zdrowia znaczenie ma nie tylko farmakoterapia, ale też dieta i aktywność fizyczna. Jednak czasem to za mało, aby osiągnąć wystarczająco dobry stan zdrowia.
Reasumując: leki? Tak, biorę! Pomagają mi zachować zdrowie i czynią moje życie lepszym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zmiany, zmiany, zmiany!

 Ponad dwa lata temu, kiedy zaczynałam prowadzić tego bloga nie miałam żadnego pojęcia o stronach internetowych. Wybrałam jedyne narzędzie, ...