Leki – temat rzeka. Farmakoterapia
ma wielu przeciwników i zwolenników. Wiem, że jest to ważny,
a
zarazem drażliwy temat dla wielu osób. Dotyczy on nie tylko
chorych, ale także ich najbliższego otoczenia, w którym zawsze
znajdzie się samozwańczy specjalista z dobrymi radami.
Moja
osobista przygoda z lekami zaczęła się dopiero kilka lat po tym,
jak zgłosiłam się do psychiatry. Pierwsza lekarka, u której byłam
na 3 wizytach, nie zauważyła u mnie żadnych objawów wymagających
farmakoterapii. Myślę, że wynikało to z dwóch przyczyn. Po
pierwsze na wizytę czekałam około 3 miesięcy i w tym czasie mój
stan znacząco się poprawił. Po drugie nie byłam do końca szczera
w rozmowie i sprytnie kamuflowałam swoją chorobę (chociaż, czy
psychiatra nie powinien być bardziej wyczulony na zachowanie
pacjenta, a nie tylko na werbalny przekaz?). W tym momencie zalecono
mi poszukanie terapii grupowej. Poinformowano mnie, że moje
zaburzenia są typowe dla okresu dorastania, a miałam już 26 lat!
Po dwóch latach mój stan zdrowia zdecydowanie się pogorszył i
poszukałam następnego lekarza, tym razem takiego, u którego na
wizytę nie musiałam czekać. Natychmiast otrzymałam diagnozę
depresji i przepisano mi antydepresant. Na koleją wizytę przyszłam
po dwóch tygodniach. Przez ten czas regularnie zażywałam lek i
zgodnie z zaleceniami stopniowo zwiększałam jego dawkę. Potem
już zaczęła się żonglerka. Co dwa tygodnie chodziłam na wizytę
i co dwa tygodnie dostawałam nowe specyfiki. Po jednych czułam się
lepiej, po innych gorzej. Jeśli występowały jakiekolwiek skutki
uboczne rezygnowałam z przyjmowania leku, o czym informowałam w
czasie wizyty. Trwało to pół roku i przerobiłam wtedy wiele
lekarstw. Żadne nie było trafione. Lekarka nie przeprowadziła
żadnej psychoedukacji na temat prowadzonej farmakoterapii. Nie
zostałam też zakwalifikowana do psychoterapii. Na grupową, podobno
byłam "za zdrowa", na indywidualną trzeba było czekać.
Choroba nie czekała, rozwijała się swoim rytmem. I tak doszło do
manii wywołanej podawaniem antydepresantów. Jak wiadomo, jednym z
podstawowych objawów manii jest przekonanie chorego o swoim
absolutnym zdrowiu, zatem bez wahania odstawiłam leki i zaprzestałam
kontrolnych wizyt u psychiatry. Czułam się zdrowa. Po kilku
miesiącach czas prysł i znowu byłam w fatalnym stanie.
Lekarka, u której się leczyłam, odmówiła dalszej współpracy.
Podobno nie wiedziała jak mi pomóc. Trafiłam do kolejnej lekarki i
- chyba pierwszy raz – była to kompetentna osoba. Przez dwa
miesiące próbowała mi pomóc farmakoterapią ambulatoryjnie,
jednak nic nie skutkowało. Skończyło się hospitalizacją.
W czasie miesięcznego pobytu udało się dobrać leczenie,
które pomagało. Podstawą był lit – stabilizator nastroju. Od
tego czasu biorę leki regularnie i bez buntu, chociaż po pewnym
czasie leczenie trzeba było zmodyfikować ze względu na skutki
uboczne. Tabletki towarzyszą mi każdego dnia, już ponad 3 lata.
Mój stan zdrowia systematycznie się poprawiał i od ponad roku jest
stabilny, na dobrym, wyrównanym poziomie. Wiem, że w dużej mierze
zawdzięczam to lekom, chociaż regularnie korzystam też z
indywidualnej psychoterapii i psychoedukacyjnej grupy wsparcia. Tak
wygląda moja przygoda z lekami, u każdego ta droga może być inna.
Po
tych doświadczeniach, trwających razem już blisko 7 lat z
pewnością stwierdzam, że leki mi pomagają. Uważam, że jest to
skuteczniejsza metoda niż samoleczenie się alkoholem lub innymi
środkami psychoaktywnymi. Leki są pod stałą kontrolą nadzoru
farmaceutycznego. Owszem, mają dobre i złe skutki, jak wszystko. W
wielu chorobach leki mają skutki uboczne. Popularna w onkologii
chemioterapia niesie ze sobą ogromne ryzyko działań niepożądanych,
jednak chorzy z reguły przyjmują ją, i cieszą się, że
zostali do takiego leczenia zakwalifikowani. Oczywiście trzeba być
czujnym i obserwować swój organizm. Zgłaszać pojawiające się
dolegliwości. Obecnie na rynku jest dostępnych wiele substancji,
które mogą pomóc w zdrowieniu i korzystanie z nich nie powinno być
jakąś ujmą na honorze. Braku żelaza, nadciśnienia, ani cukrzycy
nie leczy się silną wolą. Faktem jest, że dla ogólnego zdrowia
znaczenie ma nie tylko farmakoterapia, ale też dieta i aktywność
fizyczna. Jednak czasem to za mało, aby osiągnąć wystarczająco
dobry stan zdrowia.
Reasumując:
leki? Tak, biorę! Pomagają mi zachować zdrowie i czynią moje
życie lepszym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz