poniedziałek, 22 kwietnia 2019

Wyjątkowa przyjaźń


Relacje to mój ulubiony temat. Pisałam tu już o relacjach w rodzinie, relacjach towarzyskichi związkach, relacjach między chorymi, relacjachterapeutycznych. Teraz pora na przyjaźń, wyjątkową bo międzypokoleniową.
Zawsze ceniłam sobie towarzystwo starszych ludzi, chętnie odwiedzałam babcie. Jednak od kilku lat obie już nie żyją. Życie nie lubi próżni. Nie pamiętam już, jak to dokładnie się stało, ale po śmierci drugiej babci zaczęłam częściej odwiedzać ciocię. Nie jest to taka ciocia w prostej linii, bo jest to żona brata babci, ale jak mam o niej inaczej mówić?
Od kilku lat bywam u niej regularnie, staram się wpaść na kawę (zbożową) raz na tydzień. Często przynoszę jej książki i dużo o nich rozmawiamy. Czasem pomagam rozwiązać krzyżówkę z Angory (kto czyta, ten zna poziom abstrakcji tych haseł). Dyskutujemy też o życiu, gotowaniu i pielęgnacji kwiatów. Czasem rozmawiamy o zdrowiu (ciocia jest emerytowaną lekarką) i o moim blogu. Niby nic nadzwyczajnego, ale jednak coś niesamowitego. Chwile wytchnienia i oderwania od zabieganego świata.
Bardzo lubię te spotkania. Rozmowy, w których jest czas na wszystko. Każdy może spokojnie zaprezentować swoje racje, a nie jest tak, żebyśmy zawsze się zgadzały. Jest przecież między nami spora różnica wieku i trochę inne spojrzenie na świat. Nie wiem ,w czym tkwi cały urok tego wspólnie spędzanego czasu, ale wiem, że jeśli mam intensywniejszy okres i przez 2–3   tygodnie nie zajrzę do cioci, to czegoś mi już bardzo brakuje. Oczywiście mamy wtedy kontakt telefoniczny, jednak to nie to samo.
Myślę sobie, że te wspólne kawy i rozmowy, to dla mnie swoistego rodzaju wentyl od codzienności, co bardzo służy mojej psychice. Takie relacje powinny być wypisywane na receptę, stosowane powszechnie i regularnie.
Jakiś czas temu ciocia nazwała mnie przyjaciółką. Bardzo mnie to wzruszyło! Dla mnie to wielki zaszczyt mieć przyjaciółkę sprzed wojny. Taką z innego świata. Ze świata, którego już nie ma i który już pewnie nigdy nie wróci. Świata z prostymi i czytelnymi zasadami moralnymi. Świata z zawsze wyprasowanymi ubraniami, zawsze czystymi butami i starannymi fryzurami. Świata, w którym był duży szacunek do człowieka bez względu na wszystko (a może to tylko moja ocena, przecież ja nie żyłam w tamtych czasach, więc nie jestem ekspertem). Być może to ten szacunek jest właśnie głównym filarem naszej znajomości? Taka historia mojej wyjątkowej przyjaźni, a Wy macie swoje przyjaźnie międzypokoleniowe? Jeśli chcecie się nimi podzielić, zapraszam do komentarzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zmiany, zmiany, zmiany!

 Ponad dwa lata temu, kiedy zaczynałam prowadzić tego bloga nie miałam żadnego pojęcia o stronach internetowych. Wybrałam jedyne narzędzie, ...