czwartek, 13 grudnia 2018

Relacje terapeutyczne

Relacje są bardzo ważnym elementem mojego życia. Pisałam na blogu już o relacjach w rodzinie, relacjach towarzyskich i w związkach  oraz relacjach między chorymi . Teraz przyszedł czas aby przyjrzeć się relacjom terapeutycznym, chodzi mi tutaj o relacje pacjent – psychiatra i pacjent – psychoterapeuta.
Lekarz psychiatra przede wszystkim jest człowiekiem, a dopiero później lekarzem. Jacy są ludzie? Wiadomo, różni. W czasie specjalizacji młodzi adepci sztuki lekarskiej uczą się kontaktu z pacjentem, jednym wychodzi to lepiej, innym gorzej. Jeśli przejdą państwowe egzaminy specjalizacyjne zostają psychiatrami. Trudno chyba przeprowadzić obiektywny test z jakości relacji z pacjentem. Z jednej strony jest to kluczowa umiejętność, z drugiej – bardzo nieuchwytna. Dodatkowo część lekarzy (oraz wszyscy psychoterapeuci) kontynuuje swoją naukę w szkołach psychoterapii (nauka trwa tam 4 lata, wymagane jest wykształcenie wyższe humanistyczne lub medyczne) i wtedy mają większą szanse na nabycie umiejętności kontaktu z pacjentem. Jednak ten element edukacji nie jest wymagany do rozpoczęcia praktyki. W czasie swojego leczenia spotkałam wielu lekarzy (myślę że około 30), u niektórych leczyłam się indywidualnie, innych poznałam w czasie pobytów w szpitalu. Na tej podstawie wyodrębniłam dwie grupy lekarzy. Jedni leczą pacjentów, drudzy leczą objawy. Osobiście staram się korzystać z pomocy tych pierwszych. Niestety nie zawsze jest to możliwe.
Patrząc na psychologów – psychoterapeutów których poznałam w czasie mojego leczenia (ta grupa liczy około 20 osób) zauważyłam trzy inne grupy. Pierwsza z nich to stosunkowo młodzi ludzie, posiadający wyłącznie podręcznikową wiedzę i (mimo zdobytych już uprawnień) stawiający swoje pierwsze kroki w psychoterapii, a więc uczący się na pacjencie (kliencie); druga grupa to terapeuci, którzy sami potrzebują pomocy terapeutycznej (w tym wypadku lepiej szybko uciekać) i trzecia grupa tych, moim zdaniem najlepszych i właściwych terapeutów, którzy mają nie tylko wiedzę, ale i doświadczenie, empatię oraz otwartość na drugiego człowieka.
Bardzo często przebieg leczenia (i tak jest też w moim przypadku) zależy w dużej mierze od relacji pacjent – psychiatra i pacjent – psychoterapeuta. Biorąc pod uwagę fakt, że sytuacje te rozgrywają się w ramach polskiej publicznej niedoinwestowanej służby zdrowia, może być ciężko. Osobiście jako pacjent oczekuję szacunku, zaufania, indywidualnego podejścia, informacji zwrotnej, jasnego komunikatu (przystępnego i zrozumiałego dla mnie języka), partnerstwa i wrażliwości. Lekarz/terapeuta oczekują ze strony pacjenta otwartości i szczerości - jeśli pacjent nie przyzna się do myśli samobójczych lub urojeń skąd lekarz może wiedzieć o ich występowaniu i w jaki sposób ma właściwie ocenić stan pacjenta i dobrać leki? Trudno jednak znaleźć na to czas i miejsce w przepełnionych przychodniach, gdzie lekarz ma tylko kilka minut na wizytę i rozmowę z pacjentem. Moim zdaniem potrzebna jest tu więź, której zbudowanie wymaga czasu!
Czynniki utrudniające tę relację dla pacjenta to wstyd, obawy przed brakiem dyskrecji – nie tylko ze strony lekarzy, ale i innych osób spotkanych w przychodni – brak odpowiedniej atmosfery, czasu (za drzwiami kolejka z następnymi pacjentami), taśmowe podejście do pacjenta.
Bardzo trudno jest znaleźć lekarza i terapeutę, którzy potrafią sprostać tym wszystkim wymaganiom, jednak nie jest to niemożliwe. Przede wszystkim należy znać swoje prawa i szukać (nie namawiam tutaj do zmiany psychiatry lub terapeuty po każdej jednej wizycie, w leczeniu psychiatrycznym bardzo ważna jest ciągłość, czasem trzeba komuś dać szansę). Jeśli widzimy, że absolutnie nie potrafimy się dogadać z lekarzem lub terapeutą wtedy najlepiej spytać w rejestracji, czy następnym razem może nas przyjąć inny specjalista, ewentualnie udać się do innej przychodni. Sama kiedyś byłam w takiej sytuacji. Udałam się na pierwsze spotkanie do psychoterapeutki, była to starsza pani, jej gabinet znajdował się w szpitalu, a ona w tym gabinecie paliła papierosy! Nie, nie to, że zapaliła jednego, tam była istna mgła, a ja nie palę papierosów i takie warunki psychoterapii były dla mnie nie do przyjęcia. Trochę się krępowałam poprosić w rejestracji o wyznaczenie innego terapeuty, jednak była to jedna z lepszych decyzji w moim życiu. W ten sposób trafiłam na terapeutkę, z którą współpracuję już ponad dwa lata. Nasza praca to nie tylko cotygodniowe spotkania, bardzo często sugeruje mi książki psychoedukacyjne i psychologiczne, których lektura wiele mi dała. Uważam, że dzięki tej terapii zrozumiałam wiele mechanizmów, które kiedyś rządziły moim życiem, teraz mam ich świadomość i wile z nich już zmodyfikowałam. Zyskałam też duży wgląd w siebie i dystans do świata. Wiem, że jeszcze przede mną długa droga, ale dużo już się nauczyłam.
Moim obecnym lekarzem psychiatrą jest specjalista z dużym doświadczeniem. Leczę się u niego niespełna rok (moja poprzednia lekarka odeszła z przychodni). Jednak nie jestem w pełni usatysfakcjonowana z tego leczenia. Owszem, mam przepisywane leki, ale to praktycznie wszystko, na co mogę liczyć. Teoretycznie przy wejściu do gabinetu lekarz zadaje mi pytanie: „Jak Pani się czuje?” Jednak zanim ja zdążę cokolwiek odpowiedzieć, to on sam sobie odpowiada mówiąc „To co, piszemy leki” i w tej sytuacji jestem bezsilna. Bo z jednej strony przez czas mojego leczenia się u niego mój stan jest stabilny, jednak boję się, co by było, gdybym przyszła w gorszej kondycji. Nie wiem, czy udałoby mi się chociaż wyartykułować informację o gorszym samopoczuciu, zanim pojawiłyby się wypisane recepty. Być może jest to obawa na wyrost, nie wiem i chyba nie chcę sprawdzać. Ostatnio poważnie myślę o zmianie lekarza prowadzącego, być może porozmawiam na ten temat przy następnej wizycie i spytam, co mi proponują w rejestracji.
Dobrze jest znać swoje prawa i z nich korzystać. Dobrze też uczyć się budowania relacji z różnymi ludźmi, jednak warto słuchać swojej intuicji i dbać o własny komfort. Jestem ciekawa jak wyglądają Wasze terapeutyczne relacje. Podzielcie się tym w komentarzach!

1 komentarz:

  1. U mnie również wyglądało ciekawie. Wybór i zmiana. Aż wreszcie trafiłam i na dobrą psychoterapeutkę i na dobrą psychiatrę. Byłam z nimi ponad 10 lat. Z kilku względów nie jeżdżę do nich już. Ale nie ukrywam, że najbardziej brakuje mi pani psycholog, pani Kasi. Kilka wizyt w szpitalu. Znam również kilku a może nawet kilkunastu lekarzy psychiatrów. I myślę, że większości coś brakuje. Muszą dużo z pacjentami rozmawiać przede wszystkim. Relacje moje z takimi lekarzami są na luzie. Chyba, że nie jestem w stanie.

    OdpowiedzUsuń

Zmiany, zmiany, zmiany!

 Ponad dwa lata temu, kiedy zaczynałam prowadzić tego bloga nie miałam żadnego pojęcia o stronach internetowych. Wybrałam jedyne narzędzie, ...